Wczoraj Elbląg zmagał się z powodzią. Dzisiaj trwa sprzątanie. - Sytuacja jest opanowana. Jednak przed nami jest jeszcze dużo pracy, aby przywrócić porządek sprzed powodzi. Poświęciliśmy na to wszystkie siły i środki. Staramy się dotrzeć tam, gdzie to jest możliwe. Zbierany jest szlam, udrożniane ulice i chodniki, strażacy wypompowują wodę z zalanych piwnic. Poszkodowani elblążanie mogą już też zgłaszać się do urzędu miejskiego i składać wnioski o udzielenie pomocy - mówił Witold Wróblewski, podczas konferencji prasowej zwołanej dzisiaj przed południem na ulicy Związku Jaszczurczego.
Dzisiaj od rana w Elblągu trwa usuwanie skutków wczorajszej powodzi. Z zalanych ulic usuwany jest szlam, naniesione przez rzekę gałęzie, udrażniana jest kanalizacja. Miasto musi nie tylko powrócić do stanu sprzed powodzi, ale też zabezpieczyć się przed kolejnymi tego typu sytuacjami. Wiadomo już jednak, że sprzątanie potrwa przynajmniej kilka dni. Zarówno Grunwaldzka, jak i Zw. Jaszczurczego są jednak już przejezdne.
Sprzątanie potrwa do skutku. Samo zbieranie mułu i błota to mrówcza praca, trzeba nie tylko uprzątnąć jezdnię i chodniki, ale też sprawdzić instalację burzową. To dotyczy nie tylko ulic: Zw. Jaszczurczego i Wyspiańskiego, ale również: Fromborskiej, Zagonowej, Malborskiej. Dzisiaj sprawdzane są również wszystkie obiekty drogowe, czy nie uległy podmyciu, zniszczeniu. Całość tych prac na pewno będzie trwała kilka dni. Nie da się tego zrobić w krótkim czasie, ale staramy się zrobić to jak najszybciej
- wyjaśnia prezydent Elbląga.
- To, co teraz dzieje się w mieście, sprzątanie, to jest też przygotowanie się do następnych opadów. To jest to, co możemy zrobić pod kątem tego, aby nadmiar wody miała odpowiednie ujście i spływała do rzeki Elbląg. To jest między innymi udrażnianie kanalizacji burzowej, mostów, przepustów, choćby tego pod mostem na ulicy Grunwaldzkiej. Tyle dzisiaj możemy zrobić pod względem zapobiegnięcia przyszłemu zagrożeniu. Jeśli skala opadów znów będzie taka wysoka to chyba nie w tej chwili żadnego kraju, który poradziłby sobie z takim zagrożeniem. Gdyby tak było, nie słyszelibyśmy o powodziach w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, a one jednak wstępują. Naszym zadaniem pozostaje ograniczenia skali zagrożenia i zniszczeń - przekonuje Tomasz Świniarski, kierownik Referatu Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego UM w Elblągu.
Patrząc na wczoraj, możemy być zadowoleni. Najważniejsze dla miasta obiekty zostały obronione. Myślę tutaj o szpitalu, wczoraj nie zatrzymywał swojej pracy, funkcjonował. To kosztowało strażaków wiele wysiłku, wiele pomp pracowało, żeby szpital nie stanął. Podobnie stacja paliw na ul. Grunwaldzkiej. Gdyby tam doszło do połączenia wody z paliwami, mielibyśmy skażenie. Tak się nie stało, przekonuje prezydent.
Elbląg z wodą zmaga się nie pierwszy raz. Co prawda tak dużej powodzi nie było w mieście od kilkudziesięciu lat, ale już lokalne podtopienia to norma. Czy władze miasta z wczorajszej sytuacji wyciągną jakieś wnioski, aby poprowadzić ochronę przeciwpowodziową? Czy wczorajszą sytuację mogło uratować odprowadzenie wody z Kumieli do basenu odkrytego przy ul. Spacerowej, które tylko częściowo udało się przeprowadzić?
Wczoraj spadło 75 mm deszczu. Kumielę, która była przepełniona, przelewała. Te ujęcia górne, gdzie znajdują się te zbiorniki retencyjne, w wyniku takiej ilości opadów, były przepełnione. Basen przy ul. Spacerowej, o którym krążą mity, że jest zbiornikiem przeciwpowodziowym, takiej funkcji nie pełni. Czy potrzebny jest nam taki zbiornik? Basen nie załatwi sprawy. Przy ilości deszczu, przekraczającej nieznacznie normy, może wspomagać. Przy wprowadzeniu takiej ilości wody jak wczoraj napełniłby się bardzo szybko, a pod drugie istniało niebezpieczeństwo, że z tego basenu woda zacznie się przelewać w sposób niekontrolowany. Jeśli chodzi o samą przeciwpowodziówkę, to w Elblągu są dwa elementy. Jeden to rzeka Elbląg. Jej nabrzeże, dużym nakładem finansowym, zostały podniesione. Drugi to rzeka Kumiela, która ma charakter rzeki górskiej i jest to problem zupełnie innego typu. Wczoraj nastąpiła kumulacja. W rzece Elbląg był wysoki poziom wody, ta woda z Kumieli nie miała gdzie spłynąć, ziemia też jej już nie przyjmowała, więc wylała. Tak to trzeba oceniać
- przekonuje Witold Wróblewski.
Wielu mieszkańców podkreślało, że wczorajsza sytuacja była dla nich zaskoczeniem, pytali, dlaczego nikt ich nie ostrzegł? Zapytaliśmy władze miasta, jak rzeczywiście wygląda sytuacja i czy elblążanie mogą w ogóle liczyć na wcześniejsze powiadamianie o zagrożeniu.
Obecnie funkcjonuje, wprowadzony wiele lat temu, system SMS-owy, który pozwala na ostrzeżenie mieszkańców. To jednak jest technicznie słaby system, który jednorazowo pozwala wysłać 20 SMS-ów. Co więcej, żebyśmy np. do pani wysłali SMS-a, to pani musi najpierw złożyć deklarację, która znajduje się na stronie zarządzania kryzysowego Urzędu Miejskiego, że pani tego SMS-a chce otrzymywać. Wiemy, że rząd pracuje nad zmianami w tym zakresie po to, aby można było docierać do wielu, konkretnych obywateli. W Elblągu pracujemy po pierwsze nad usprawnieniem istniejącego systemu, aby móc wysyłać informacje do większej ilości mieszkańców. Po drugie pracujemy nad tym, żeby mieszkańcy Elbląga mieli dostęp do darmowej, aplikacji na telefony, która pozwoli na dotarcie do konkretnej ulicy, praktycznie konkretnego budynku z informacją, że jest realne zagrożenie, będzie to miało szersze wykorzystanie, znajdziemy tam nie tylko informacje o zagrożeniu powodziowym, ale i np. o utrudnieniach w ruchu. Mamy nadzieję, że będzie ona dostępna już niedługo. Wtedy ruszymy z akcją promocyjną, aby mieszkańcy ściągnęli tę aplikację na swoje telefony
- wyjaśnia Tomasz Świniarski.
NJ
Redakcja serwisu zulawy.com nie odpowiada za treść komentarzy i treści dostarczone przez firmy i osoby trzecie.
Jeśli chcesz z nami tworzyć serwis napisz do nas e-mail.
Regulamin komentowania artykułów w serwisie zulawy.com
W trosce o kulturę i wysoki poziom debaty w serwisie zulawy.com wprowadza się niniejszy Regulamin.
Copyright © 2014-2024 zulawy.com. Wszystkie prawa zastrzeżone.