„Porozmawiajmy o Solidarności i solidarności z Henryką Krzywonos-Strycharską” - pod takim tytułem odbyło się wczoraj spotkanie, współorganizowane przez Komitet Obrony Demokracji i Platformę Obywatelską. Sygnatariuszka porozumień sierpniowych, a obecnie posłanka PO chętnie dzieliła się z zebranymi opowieściami o swoich doświadczeniach. Zgodziła się również udzielić wywiadu dla info.elblag.pl.
Jak Pani rozumie słowo solidarność? Czym dla Pani jest?
To łączenie ludzi razem. To szacunek do drugiego człowieka, a przede wszystkim dzielenie się ze sobą. Nie tylko dobrym słowem. Zawsze uważałam, że drugiej osobie należy pomagać. To nie musi być ogromna pomoc z mojej strony. Na nią mogą złożyć się też inni ludzie. (…) Kiedy nasza sąsiadka podupada na zdrowiu to należy pójść i spytać się Jej w czym możemy Jej pomóc. Kiedy moja sąsiadka umierała przychodziłam do Niej na zmianę z moją siostrą. Myłyśmy Ją, przewijaliśmy i robiliśmy wiele innych rzeczy. Dla mnie to jest solidarność. Solidarnością nie jest to, kiedy nie bronimy drugiego człowieka, który jest w krytycznej sytuacji.
Kiedyś taka postawa była bardziej spotykana?
Kiedyś bardziej staliśmy obok siebie. Wystarczyło jedno słowo, żeby pomóc, a dzisiaj nie robimy tego. Dzisiaj myślimy o drugim człowieku „a niech sobie pomaga”. Ja co roku pomagałam dzieciom z Kaszub. Dostawały ode mnie plecaki z pełna wyprawką, czyli wszystko poza książkami. Nawet zdarzało się, że w niektórych były szorty i koszulka do gimnastyki. Pierwszego roku było 300 plecaków, drugiego 400, następnego 650. To był mój wielki sukces. Ale kiedy weszło 500 plus i zwracałam się do moich koleżanek i kolegów (o pomoc - przyp.red.) usłyszałam „dzieci dostały już 500 plus, więc mają na tornistry”. To nie jest solidarność, bo niektóre dzieci, które dostają 500 plus nie dostają ich od rodziców, bo rodzice w tym czasie kupili sobie samochód, kupili kawałek działki, a plecaka jak nie było, tak nie ma. Niestety tak to wygląda. Zapomnieliśmy co oznacza solidarność.
Nie stać nas już na dobre słowo, a tym bardziej uczynek?
To nie tak. Na słowa nas zawsze stać. Słowami możemy rzucać na prawo i na lewo. Jest dużo ludzi, których stać na dobre słowo, bez zazdrości czy zawiści. (…) Tym właśnie okazują solidarność. Trzeba pamiętać, że nic nie robimy sami. Kiedy wchodzimy do sklepu to ta kasjerka, która siedzi przy kasie też się musi z nami solidaryzować. Nigdy nic sami nie robimy.
Jeździ Pani po Polsce spotykając się z mieszkańcami różnych miast. Czy pytania elblążan czymś Panią zaskoczyły?
Ludzie pytają o wszystko. Więcej pytań pojawia się, gdy są dzieci i młodzież. Dzieci są szczere do szpiku kości. Mają czasem takie pytania, że w pięty człowiekowi pójdzie.
Podczas spotkania w Elblągu stwierdziła Pani, że drugi raz Polacy nie będą w stanie się tak zjednoczyć...
Uważam, że zjednoczyć musimy się przy urnach. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy się zjednoczyli na ulicach i walczyli na pięści. Absolutnie. Rok 70-ty pokazał, że nie wolno nam wychodzić na ulicę i robić głupot. Natomiast możemy walczyć słowem. Ono nie zabija. Chociaż potrafi ranić. Jak słyszę taką głupotę, że PiS jest spadkobiercą Solidarności (…) to mi się słabo robi. Powinien tylko tyle, że jest to głupota i nie możemy na siłę zmieniać historii.
Uczestniczka spotkania, Teresa Bocheńska zaproponowała, aby w Elblągu powstał pomnik Solidarności. Pani zgodziła się objąć nad tym patronat.
Jestem oburzona ostatnimi pomnikami. Mam bardzo duży szacunek do Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, bo to był fajny facet. Nigdy nie pozwoliłby na to, by stało się z prawem to, co w tej chwili. Nigdy nie przystąpiłby do złamania Konstytucji. Za nic w świecie. Był przeciwny i głośno o tym mówił. To cała Polska słyszała. Jak powstanie pomnik ludzi Solidarności myślę, że to będzie z korzyścią do nas wszystkich. Nasze dzieci muszą wiedzieć, że myśmy kiedyś zrobili to, że Polska jest teraz wolna.
Wspomniała Pani, że zdziwił Panią w Elblągu widok siedziby Solidarności tuż obok biura PiS-u.
Kiedy my byliśmy w Solidarności mówiliśmy, że Solidarność nie miesza się do polityki. Solidarność miała swoje rzeczy, którymi miała się zajmować, czyli bronić zwykłego człowieka, pomagać mu, robić coś dla niego. Ale nie wchodzić do polityki. Niestety to się nie sprawdziło. Ale teraz to przekroczyło wszelkie normy, bo Solidarność jest, ale tylko dla PiS-u, nie dla zwykłego człowieka. I to mnie zastanawia – jak można być takim człowiekiem?
Poprosiła Pani zebranych na spotkaniu elblążan, aby poszli na wybory bez względu na to, na kogo mieliby oddać swój głos. Najważniejsze jest, aby wyrazić swój głos?
Tak i nie dać się zrobić w konia. Prosiłam również ludzi o to, żeby poszli i pilnowali wyborów. Uważam, że to, co wprowadził PiS, czyli kropki, kreski, przecinki, to zawsze można zmanipulować. Kiedyś był poprzeczny krzyżyk i to było bardzo ważne. Wszyscy ludzie powinni pójść do wyborów, żebyśmy pokazali, że nie 15 proc., a 60 proc. możemy wygrać dla siebie powtórnie wolność. Cofnąć to, co oni już zaprzepaścili.
Z Henryką Krzywonos-Strycharską rozmawiała