Dlaczego, gdy pojawiają się pierwsze objawy wszawicy w szkole nie zawsze mówi się o tym głośno?
Radna Maria Kosecka złożyła wniosek do Prezydenta Elbląga Witolda Wróblewskiego w sprawie profilaktyki zapobiegającej wszawicy.
Wydawałoby się, że w obecnych czasach nie powinniśmy obawiać się ataku ludzkich pasożytów, jednak problem istnieje i dane są zatrważające. Nie wolno sprawy bagatelizować i należy reagować z odpowiednim wyprzedzeniem. Sprawa jest wstydliwa, co nie znaczy, że należy ją "zamiatać pod dywan"
– mówiła.
Wszy pasożytują na głowie, ale mogą także rozprzestrzenić się na całe ciało. Są często niewidoczne dla oka, gdyż osiągają długość od 2 do 4,5 mm.
Utarło się przekonanie, że wszy pojawiają się u osób ubogich i zaniedbanych, zapominając, że są to żyjątka, które bardzo łatwo się rozprzestrzeniają. Wszy potrafią skakać, co ułatwia im przedostawanie się, a samice składają ok 100 jaj.
- Coraz częściej docierają informacje o pojawiających się w placówkach oświatowych przypadkach wszawicy wśród dzieci – zaznaczyła radna. - Od 9 lat wszawica nie jest uznawana za chorobę zakaźną, ponieważ w Polsce nie występują niebezpieczne choroby zakaźne przenoszone przez wszy. Natomiast wszawica była i jest, pytanie, czy będzie.
Co zdaniem Marii Koseckiej należałoby robić? - Rozwiązaniem problemu mogłoby być sprawdzanie głów dzieci przez szkolne pielęgniarki, jednak część rodziców nie tylko nie zawiadamia szkoły o tym, że dziecko cierpi na tę dolegliwość, ale w niektórych przypadkach dochodzi nawet do sytuacji, że nie wyrażają zgody na takie kontrole – podkreślała.
Ale nie kończy to tematu.
Według informacji rzecznika praw dziecka oraz Sanepidu taka zgoda nie jest potrzebna. Ważne jest, aby placówki oświatowe zaczęły znowu sprawdzać dzieci, lecz by robiły to w warunkach poszanowania praw dzieci
– podkreśliła Maria Kosecka.
Radna zawnioskowała o opracowanie niezbędnych procedur, a także zastosowanie okresowej kontroli dzieci i młodzieży w elbląskich placówkach oświatowych.