Dokładna godzina przyjazdu pary książeckiej do Sztutowa nie była podawana w mediach. Nie przeszkodziło to jednak kilkuset osobom czekać przed Muzeum Stutthof na ich przyjazd. Wśród nich była 13-letnia Ania, mieszkanka Warszawy. - Jesteśmy w Sztutowie na wakacjach i kiedy usłyszałam, że przyjeżdża Księżna Kate bardzo chciałam tu być. Bardzo lubię rodzinę królewską i chciałam ich zobaczyć z bliska, bo pewnie nigdy już się taka okazja nie zdarzy - przyznała.
Ania była jedną z osób, które chciały przywitać Książęcą parę machając flagą. Jej jednak była wyjątkowa.
Zrobiłam ją sama. Chciałam jakoś wyróżnić się z tłumu. Niestety nie było większej flagi, więc użyłam chustki Manchester United i z niej wycięłam flagę, by złożyć ją razem z polską flagą
-wyjaśniła.
Dwie koleżanki z Warszawy również na wakacje wybrały się na Mierzeję Wiślaną. Wraz ze swoimi dziećmi postanowiły skorzystać okazji, by przywitać osobiście w Sztutowie Księcia Wiliama i Księżną Kate. - Dzieci zamarzyły zobaczyć parę książęcą. Czekamy tu półtorej godziny i jesteśmy już zmęczeni. Chcieliśmy mieć jak najlepsze miejsce, dlatego przyszliśmy wcześniej -mówiła Katarzyna Roguszewska. - Jesteśmy tu po to, by ich przywitać.
Gdy słychać było policyjne sygnały czuć było podekscytowanie wśród osób zgromadzonych wzdłuż uliczki prowadzącej do Muzeum. Emocje szybko jednak opadły, gdy okazało się, że jaguar, którym poruszała się para książęca, jedynie przejechał uliczką. Choć Książę Wiliam i Księżna Kate przez cały czas machali do zgromadzonych to nie każdy był w stanie dostrzec to w przyciemnianych szybach.
Przyjechaliśmy do Stegny na wakacje. Chcieliśmy, by nasze wnuczki ich zobaczyły. Myśleliśmy, że będą bardziej widoczni. Szybko minęli. Byli tak krótko, że nie za bardzo zdążyły ich dostrzec
- zaznaczył Tadeusz Skowronek z Rudy Śląskiej.
Wśród tłumu był również Dominik Werpachowski, który do Sztutowa przyjechał na obóz piłkarski. - Spodziewałem się, że będzie ich widać, że nam pomachają, a jakoś tego nie zauważyłem. Nie wiem, czy będziemy czekać, aż znowu będą przejeżdżać. Pewnie nie, ale fajnie było zobaczyć, jak to wszystko wyglądało - tłum, policja - stwierdził 12-latek z Książenic.
Specjalnie przyjechaliśmy, żeby ich zobaczyć. Czekaliśmy dość długo, bo 1,5 godziny. Samochody nam tylko mignęły. Liczyliśmy, że przyjadą jakimś cabrio, żeby mogli nam pomachać, by było to bardziej dla oka widoczne. Ludzie byli zawiedzeni tym przyjazdem
- przyznał Waldemar Kowalczyk ze Świdnicy.
Przez 10 lat Katarzyna i Przemysław Ginała mieszkali w Anglii. Dziś żyją w Tarnowie, a na spędzenie wakacji wybrali Kąty Rybackie. - Jechaliśmy do sklepu i przy okazji zajechaliśmy tu. Nasze dzieci urodziły się w Anglii i były bardzo podekscytowane tą sytuacją. Nawet nie myśleliśmy, żeby przyjechać, bo myśleliśmy, że będą tłumy, ale w takich małych miejscowościach trudno oczekiwać milionów - stwierdziła Katarzyna.
- Łatwiej tutaj się dostać niż pod Buckingham - dodał Przemysław.
- Zdziwiło nas to, że większość osób poszła, nie czekając na pożegnanie. Została garstka osób. Jestem tym bardzo zdziwiona. Przywitanie było miłym gestem. Równie miłe byłoby pożegnanie - podkreśliła Katarzyna.
Para książęca przez ponad godzinę zwiedzała Muzeum. W tym czasie rzeczywiście ilość zgromadzonych była mniejsza, jednak zwiększyła się przed wyjazdem kolumny samochodów. Pożegnanie dzięki temu odbyło się w równie radosnej atmosferze, co powitanie.