Dziennik Fakt opublikował materiał, w którym stwierdził, że poseł Leonard Krasulsi służył w pułku pacyfikującym robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Następnego dnia po ukazaniu się materiału poseł zorganizował konferencje prasową, podczas której odczytał oświadczenie i... opuścił salę, odmawiając odpowiedzi na pytania.
We wczorajszym artykule Faktu dziennikarz powoływał się na dokumenty z IPN-u. - Bliski kolega Jarosława Kaczyńskiego i szef PiS w Elblągu Leonard Krasulski (69 l.) od lat ukrywał, że 7 lat służył w Ludowym Wojsku Polskim – czytamy na stronie fakt.pl. - Z archiwów, do których dotarł Fakt wynika, że od 23 października 1969 r. Krasulski był żołnierzem – najpierw służby zasadniczej, a po uzyskaniu stopnia kaprala w wakacje 1970 r., postanowił zostać zawodowcem. Służył w 1. Warszawskim Pułku Czołgów z Elbląga. To właśnie ta jednostka pacyfikowała stoczniowców na Wybrzeżu w grudniu 1970 r.
Poseł, podczas rozmowy telefonicznej, przyznał dziennikarzowi Faktu, że jego jednostka brała udział w tamtych wydarzeniach, jednak on sam odmówił wyjazdu i został w koszarach.
Materiał ten odbił się szeroki echem. Powoływały się na niego zarówno ogólnopolskie, jak i elbląskie media. Dziś, 4 stycznia, w biurze Prawa i Sprawiedliwości, zorganizowano konferencję prasową, na której poseł miał odnieść się do zaistniałej sytuacji.
Już na początku spotkania dziennikarze zostali poinformowani przez radnego Rafała Traksa, że Leonard Krasuski odczyta oświadczenie i nie będzie odpowiadał na żadne pytania. - Poseł Leonard Krasulski w stanie wojennym za działalność antykomunistyczną został skazany przez Sąd Marynarki Wojennej na 5 lat pozbawienia wolności, gdzie odbył wyrok 18 miesięcy w Zakładzie Karnym. Insynuowane informacje są po prostu obrzydliwe – zaznaczył Rafał Traks.
W oświadczeniu poseł zapowiedział podjęcie kroków prawnych wobec dziennika Fakt.
Publikacja zawiera nierzetelne i nieuczciwe treści, a tezy w nich zawarte, naruszają moje dobre imię, łącząc mnie z tragicznymi wydarzeniami grudnia 70 roku. Przez nierzetelność dziennikarską zostałem postawiony w jednym rzędzie ze skazanymi prawomocnymi wyrokami karnymi członkami jednostek wojskowych, które uczestniczyły w pacyfikacji robotników. Oświadczem, że podejmę wszelkie możliwe kroki prawne przeciwko nierzetelnym wydawcom i dziennikarzom rozpowszechniającym te stawiające mnie w złym świetle treści
- mówił Leonard Krasulski.
Dlaczego poseł nie chciał odpowiadać na żadne pytania? - Chciałbym na dzień dzisiejszy tę sprawę zakończyć ze względu na sprawę procesową, sądową, która się rozpocznie – dodał poseł.
Wśród dziennikarzy pojawił się autor artykułu. - To ja napisałem ten tekst. Dlaczego to pan ukrywał tyle czasu? - pytał.
Leonard Krasulski wraz z towarzyszącym mu Sławomirem Sadowskim (wicewojewodą warmińsko-mazurskim) bezzwłocznie opuścili salę, na której został Rafał Traks. Przedstawił on dziennikarzom ksero dokumentów z Zeszytu Ewidencyjnego. - Jest on opublikowany na stronie Ministerstwa Obrony Narodowej – mówił Rafał Traks. - Zeszyt Ewidencyjny wskazuje, że faktycznie pan poseł był żołnierzem w latach 1969-76, ale w służbach sanitarnych, więc nie mógł uczestniczyć w pacyfikacji Grudnia 70.
Radny zaznaczył, że nie może odpowiedzieć na więcej pytań.
Ze względu na wystąpienie na drogę sądową rozpoczynającą oczyszczenie dobrego imienia pana posła na chwilę obecną nie możemy odpowiedzieć na więcej pytań, z tego względu, że mogą być ujawnione niektóre informacje. Nie chcielibyśmy, aby to było ujawnione przed rozpoczęciem procesu
– zaznaczył Rafał Traks.
Leonard Krasulski od 2005 r. nieprzerwanie jest posłem. W ostatnich wyborach głosowało na niego 12 790 osób. Ilu z nich zaskoczyła informacja o przeszłości polityka? - Ja o tym wiedziałem - dodał Rafał Traks. - Znam też wielu ludzi, którzy mogą potwierdzić, że o tym wiedzieli.