Drogi Użytkowniku,

Informujemy, że w związku z Rozporządzeniem o Ochronie Danych Osobowych (RODO), które jest stosowane od 25 maja 2018 r.zaktualizowaliśmy naszą Politykę prywatności. W dokumencie tym wyjaśniamy w sposób przejrzysty i bezpośredni jakie informacje zbieramy i dlaczego to robimy.

Informujemy jednocześnie, że nie zmieniamy niczego w aktualnych ustawieniach ani sposobie przetwarzania danych. Ulepszamy natomiast opis naszych procedur i dokładniej wyjaśniamy, jak przetwarzamy Twoje dane osobowe oraz jakie prawa przysługują naszym użytkownikom.

Polityka prywatności

23 Listopada, Sobota, Cecylia, Jonatan, Stefan

Menu główne

zulawy.com » artykuły » artykuł z kategorii AKTUALNOŚCI

Marek Jarosz po 38 latach w sanepidzie przeszedł na emeryturę. Dlaczego podjął taką decyzję?

07.09.2022, 16:10:00
Marek Jarosz po 38 latach w sanepidzie przeszedł na emeryturę. Dlaczego podjął taką decyzję?
Fot. Paweł Friedrich

Marek Jarosz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Elblągu po 38 latach pracy w inspekcji przeszedł na emeryturę. W rozmowie z info.elblag.pl mówi o tym dlaczego podjął taką decyzję i jakie ma plany na przyszłość, a także o pandemii i tym, że musimy się nauczyć żyć z koronawirusem. 

 

Okres pandemii dla każdego był swego rodzaju sprawdzianem. Dla inspekcji sanitarnych, na każdym szczeblu, te ostatnie lata były wyjątkowo pracowite. Czy byliście przygotowani na coś takiego?

 

Nie byliśmy. Zresztą jak się okazało, cały świat nie był przygotowany na koronawirusa. To był bardzo wyczerpujący okres. Zresztą wśród moich pracowników nie wszyscy wytrzymali i zmienili pracę, to było dla nich zbyt duże obciążenie psychicznie i fizycznie. Wcale się nie dziwę. Dla nas wszystkich koronawirus okazał się bardzo zimnym prysznicem. Na tym tle zaskakująco dobrze wypadła młodzież, która przyszła pracować do powiatowej stacji w ostatnich dwóch latach. Są przykładem zaprzeczającym obiegowej opinii, że młodzi są roszczeniowi, chcą zarobić, ale się nie narobić. To jest nieprawda. Obecnie prawie połowę załogi stanowią młodzi. To są fantastyczni ludzi. Między innymi dlatego stwierdziłem, że pora ustąpić miejsca innym i odejść na emeryturę. 

 

Ta walka z koronawirusem powinna nas czegoś nauczyć?

 

Tak. Przede wszystkim pokory, tego, że czy nam się to podoba, czy nie są sytuacje, w których musimy godzić się na ustępstwa. Podczas protestów, które pojawiały się przy okazji wprowadzania kolejnych obostrzeń, bardzo często podnoszono prawa konstytucyjne. Owszem konstytucja daje nam prawa. Tego nikt nie kwestionuje. Jednak wtedy byliśmy w stanie wojny z bardzo specyficznym wrogiem, którego nie było widać, ale skutki jego działalności były bardzo odczuwalne. Ta sama konstytucja, która daje nam prawa, mówi jednocześnie o obowiązkach i specyficznych sytuacjach, kiedy nasze prawa mogą być zawieszane albo ograniczane. Z taką sytuacją mieliśmy w przypadku pandemii, stanie globalnego zagrożenia. 

 

Rzeczywiście, gdy minął pierwszy szok, pojawiło się sporo głosów np. negujących pandemię czy konieczność noszenia maseczek. Takie myślenie mogły podsycać niektóre wypowiedzi osób publicznych, np. polityków, którzy w szczycie zachorowań ogłaszali "zakończenie pandemii". 

 

Gdy polityka miesza się do merytorycznych spraw, nigdy nie wychodzi z tego nic dobrego. Polityka ma swoje cele, które nie muszą być zbieżne z działaniami w tak specyficznym okresie, jakim jest pandemia. To powinno być pole do popisu dla specjalistów: lekarzy, pracowników sanepidu i kilku innych instytucji przygotowanych na takie sytuacje. 

 

Jednak społeczeństwo niespecjalnie chciało słuchać specjalistów. 

 

Niestety. Mamy z tym duży problem. To widać również teraz przy okazji katastrofy ekologicznej na Odrze. W tej chwili jest to do tego stopnia zdewastowane w świadomości ludzi, że jakakolwiek prawda, która nie będzie zgodna z tym, co wylansowała polityka, nie zostanie przyjęta. Nikt nie chce słuchać, że mogło to być efektem wielu lat pogarszania się sytuacji ekologicznej czy hydrobiologicznej. Jest nastawienie, że chcemy znaleźć winnego, co jest mało prawdopodobne. 

 

Czy w tej chwili już pożegnaliśmy pandemię?

 

Nie, to ewoluuje. Te pierwsze typy wirusa wykazywały dużą zjadliwość, a potencjał epidemiczny był dużo większy. Liczne zgony, ciężkie przebiegi, pozostałości pochorobowe. Z tym się wtedy zmagaliśmy. W tej chwili tak naprawdę nie wiemy, ile mamy nowych zakażeń, bo nie prowadzimy tak wielu testów, jak pół roku temu. Nie wiemy, jaka jest skala, ale widzimy, że na pewno wirus osłabł. Pytanie, w jakim kierunku będzie ewoluował. Na razie nam towarzyszy i prawdopodobnie zostanie na długo, tylko się zmieni. Musimy nauczyć się żyć z koronawirusem tak, jak z grypą. Też mamy sezony większych zachorowań na grypę, mamy też sezon szczepień, które tak, jak w przypadku koronawirusa muszą być odnawiane.

 

W inspekcji sanitarnej przepracował pan 38 lat. Te ostatnie lata były pewnie najbardziej intensywne, ale przecież na bark pracy nie narzekaliście i wcześniej. Elblążanie mogą pamiętać, chociażby pana działania związane z dopalaczami. Był czas kiedy te substancje stały się wyjątkowo popularne wśród elblążan, wiele osób trafiało po zatruciu nimi do szpitala, a mimo to handel w lokalnym sklepie z tymi specyfikami kwitł. To był poważny problem. Wtedy elbląski sanepid, wspólnie z policją, postanowił działać. Zamykaliście sklep, zabezpieczaliście podejrzany towar, ale również prowadziliście zajęcia edukacyjne dla dzieci i młodzieży. To też był gorący okres, ale dziś można mówić o sukcesie.

 

Dla mnie ta walka z dopalaczami bardzo szybko zyskała bardzo osobisty wymiar. Bardzo przejąłem się tym, co wtedy działo się w Elblągu i zaangażowałem w działania, również edukacyjne. Wspólnie z Markiem Cieślakiem i innymi pracownikami elbląskiej komendy policji organizowaliśmy spotkania z młodzieżą i rodzicami. To trwało kilka ładnych lat i później już brałem udział w tych zajęciach, jako wolontariusz. Zresztą to nie tylko dopalacze. Jako inspekcja sanitarna zawsze staraliśmy się działać dyskretnie. Tylko w jednej kwestii chcieliśmy być jak najbardziej widoczni. Chodziło o promocję zdrowia i edukację. Tutaj musieliśmy się pokazywać. Zjawialiśmy się więc w różnych miejscach, głównie w szkołach, ale nie tylko.

 

Taka edukacja chyba nie jest łatwym zadaniem. Nie jest łatwo namówić ludzi do troski o zdrowie, widać do teraz, chociażby w temacie szczepień.  

 

Oczywiście. To uderza w przyzwyczajenia i nawyki ludzi. Wtedy rzeczywiście zdarza się, że te działania nawet przy użyciu logicznych i prostych argumentów, trafiają w próżnię. Na to jednak trzeba być przygotowanym, podejmując tę pracę. To w sanepidzie jest specyficzne. To niestety praca, w której przyjaźni się nie zyskuje. To efekt jej charakteru, który polega na rozstrzyganiu czasami na czyjąś korzyść, a czasami niekorzyść. Mam świadomość, że nie wszyscy byli zachwyceni moim podpisem na dokumentach. Mimo to zawsze staraliśmy się podejść ze zrozumieniem do każdego. Inspekcja sanitarna jest dla ludzi. To brzmi mało wiarygodnie, ale tak jest. My chronimy zdrowie publiczne, czyli zdrowie każdego z nas. Jednak chroniąc to zdrowie publiczne, musimy czasami podejmować decyzje nieakceptowalne dla wszystkich.

 

Jak to się stało, że wybrał Pan taką ścieżkę kariery?

 

To był czysty przypadek. Jestem ichtiologiem, to moje pierwsze wyższe wykształcenie po maturze, jednak niepraktykującym i niespełnionym. Po studiach przez trzy lata pracowałem w ochronie środowiska. Później przeniosłem się do inspekcji sanitarnej, będąc całkowicie przekonanym, że to będzie tymczasowe zajęcie, do czasu znalezienia pracy zgodnej z wykształceniem. Nawet nie wiem, kiedy minęło te 38 lat (śmiech). Na początku pracowałem w inspekcji sanitarnej działającej przy PKP. W 1997 roku nastąpiła transformacja administracyjna, przy tej okazji zlikwidowano również kolejowe stacje sanitarne. Przeniosłem się więc do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Elblągu. Na początku miałem stanowisko samodzielne, potem byłem kierownikiem wydziału epidemiologii, równolegle zastępcą powiatowego inspektora. W 2008 roku, po odejściu na emeryturę mojej wspaniałej poprzedniczki Henryki Traczyk, wygrałem konkurs i zostałem dyrektorem, którym byłem do końca lipca tego roku. Wiadomo, że wykształcenie ichtiologa nie dawało mi podstaw do piastowania takich stanowisk. Musiałem się więc przebranżowić. Nauka trwała wiele lat, aż w 1997 roku uzyskałem specjalizację w Państwowym Zakładzie Higieny, od tego momentu stałem się specjalistą ds. higieny i epidemiologii. To dawało mi furtkę do pełnienia stanowisk dyrektorskich. 

 

Praca w sanepidzie łatwa nie jest, to już wiemy, ale jakie były jej pozytywie, co Panu dała?

 

Chyba każdy po osiągnięciu pewnego wieku zastanawia się: czego dokonałem w życiu, czy zrobiłem wszystko, aby móc temu facetowi w lustrze spojrzeć w oczy. Praca w inspekcji dała mi całkiem dużo. Oczywiście też trochę siwizny i udział w chorobie nadciśnieniowej. Pozytywem były te lata pracy z ludźmi, spotkania z młodzieżą, rodzicami. Zawsze myślałem sobie, że jeśli choć jedna z osób znajdujących się na sali skorzysta z naszej wiedzy, to warto to robić. Pamiętam, jak po jednym z takich spotkań podeszła do mnie kobieta, która podziękowała mi. Okazało się, że podczas podobnego spotkania kilka lat wcześniej podeszła do mnie i zapytała, co ma robić, bo syn jest uzależniony, a oni z mężem czują się bezradni. Przekonałem ich, żeby całą rodziną zgłosili się do ośrodka leczeń uzależnień. Oni się zgłosili i udało im się wyjść. Takie sytuacje były dla mnie bardzo ważne. Nagrodą za pracę, która sprawiła, że pomyślałem: chyba, coś mi się udało, były też miny moich pracowników wtedy kiedy odchodziłem na emeryturę. Mam nadzieję, że to nie był wyraz szczęścia, że wreszcie się mnie pozbywają (śmiech). 

 

Jaką spuściznę zostawił Pan swojej następczyni, Pani Annie Kozłowskiej, która została Powiatowym Inspektorem Sanitarnym w Elblągu?

 

Myślę, że największym kapitałem jest właśnie ta odnowiona załoga. Rozpocząłem też pewne działania, przy udziale mojego szefa Janusza Dzisko, dyrektora Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Olsztynie, nad poprawą warunków pracy, czyli budową nowej siedziby. To sprawa na wiele lat, ale mam nadzieję, w końcu ona powstanie.

 

Po ostatnim okresie bardzo intensywnej pracy pewnie chce Pan teraz odpocząć. Jakie ma pan plany na emeryturę?

 

Po informacji o zmianie na stanowisku inspektora sanitarnego niektórzy internauci zadawali sobie pytania, na jaką to ciepłą posadkę przechodzę. Chciałbym to sprostować. Odszedłem na emeryturę, bo uważałem, że to najlepszy moment i zamierzam z niej korzystać. Mam wspaniałe wnuki, dla których będę miał teraz więcej czasu. Mam ogród, a także sprzęt wędkarski, z którego teraz wreszcie będę mógł ściągnąć pajęczynę. Poza tym są nasze polskie góry, które z żoną uwielbiamy. Teraz będę miał na to czas. To są moje plany. Jeśli ktoś jednak uzna, że mogę coś wnieść do jakiego pomysłu, to bardzo chętnie zaangażuje się na zasadach wolontariatu. Te najbliższy czas chcę jednak spędzić z rodziną.

 

Mam jeszcze jedną prośbę. Na pani ręce, chciałby złożyć wszystkim naszym lokalnym mediom, podziękowania za chęć współpracy, słuchania i przekazywania obiektywnie czasami bardzo trudnych zagadnień z zakresu epidemiologii. Zawsze byliście państwo chętni i gotowi, aby te nasze apele i tłumaczenia, szczególnie w czasie epidemii przekazywać. To była olbrzymia pomoc. Dziękuję. 

 

Natasza Jatczyńska

Oceń tekst:

Ocen: 0

%0 %0
Hello World

Komentarze do artykułu (0)

Dodaj nowy komentarz

Adres e-mail (nie będzie pokazywany), podpis

Redakcja serwisu zulawy.com nie odpowiada za treść komentarzy i treści dostarczone przez firmy i osoby trzecie.
Jeśli chcesz z nami tworzyć serwis napisz do nas e-mail.


Regulamin komentowania artykułów w serwisie zulawy.com

W trosce o kulturę i wysoki poziom debaty w serwisie zulawy.com wprowadza się niniejszy Regulamin.

  1. Komentujący umieszczając treści sprzeczne z prawem musi liczyć się, że może ponieść odpowiedzialność karną lub cywilną.
  2. Komentarze dodawane przez czytelników służą prowadzeniu poważnej i merytorycznej dyskusji na temat zamieszczonych wiadomości oraz problemów z nimi związanych.
  3. Czytelnicy mogą umieszczać informacje i opinie niezwiązane z treścią artykułów dla istotnych powodów (np. poinformowanie innych czytelników o wydarzeniach).
  4. Zabrania się dodawania komentarzy: wulgarnych, obraźliwych, naruszających dobra osobiste osób trzecich lub zawierających treści zabronione przez prawo.
  5. Celem komentarzy nie jest prowadzenie jałowych sporów osobistych między czytelnikami.
  6. Wszystkie wpisy stojące w sprzeczności z powyższymi warunkami będą niezwłocznie kasowane w całości bądź w części.
  7. Redakcja interpretuje Regulamin i decyduje, które wpisy, komentarze (lub ich części) należy usunąć i dokona tego w możliwie jak najszybszym czasie.


redakcja@zulawy.com                        Właścicielem serwisu zulawy.com jest Agencja Reklamowa GABO

Copyright © 2014-2024 zulawy.com. Wszystkie prawa zastrzeżone.