- W rzece Elbląg, naprzeciwko napisu „Elbląg”, jest ok. 20-30 śniętych ryb. Czy to kolejne skażenie? - pyta nasza czytelniczka. Skąd wzięły się śnięte ryby?
W maju 2014 r. Delegatura w Elblągu otrzymała zgłoszenie alarmujące o masowym zatruciu ryb. Z wody wyłowiono wówczas ponad 16 ton śniętych ryb, a straty oszacowano na 360 tysięcy złotych. Śledztwo mające na celu ustalenie sprawcy tej ekologicznej katastrofy trwało miesiącami. Ostatecznie sprawa trafiła do sądu.
Proces trwał cztery lata. W 2019 r. Sąd uznał, że winę ponosi dyrektor i dwóch pracowników firmy mleczarskiej z Pasłęka, których błędne decyzje doprowadziły do katastrofy ekologicznej. Mężczyźni zostali skazani na karę roku więzienia w zawieszeniu.
W piątek, 21 maja, otrzymaliśmy zgłoszenia od zaniepokojonych elblążan. - Mam nadzieję, że to nie jest kolejne zatrucie, ale coś na pewno się dzieje. Idąc Nadbrzeżem na Starówce zauważyłem kilkadziesiąt śniętych ryb – stwierdził nasz czytelnik.
- W rzece Elbląg, naprzeciwko napisu „Elbląg”, jest ok. 20-30 śniętych ryb. Czy to kolejne skażenie? - pyta nasza czytelniczka.
Skontaktowaliśmy się z dyrektorem elbląskiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego. Jak zaznacza Krzysztof Cegiel, nie doszło do żadnej katastrofy ekologicznej. - Sytuacja powtarza się co roku – uspokaja. - Jest to związane z masową migracją i tarłem ryb, która odbywa się między Zalewem Wiślanym a Zalewem Drużno, w okresie kwiecień, maj, początek czerwca.
Wielkie masy ryb przemieszczają się między tymi akwenami w celu odbycia tarła. W czasie tarła dochodzi o mechanicznych uszkodzeń. Jakaś część ryb niestety kończy swoje życie po tarle. Efektem tego są śnięcia, które są widoczne na rzece Elbląg, jeziorze Drużno i w największym stopniu na Zalewie Wiślanym
– wyjaśnia Krzysztof Cegiel.
Część śniętych ryb mogła także stać się ofiarami kłusowników. - Niedozwolonym przez prawo sposobem połowu jest połów na tzw. „szarpaka”, czyli "gołą", nieuzbrojoną kotwicą ryby są kaleczone i niestety tego nie przeżywają - tłumaczy dyrektor. - Niestety część tych ryb była skaleczona przez kłusowników.
Te dwa czynniki – tarło i kłusownictwo, które występuje szczególnie na rzece Elbląg, są odpowiedzialne za piątkowe zjawisko śniętych ryb. To miało zupełnie innych charakter niż zatrucie Drużna parę lat temu. Tu nie było jednego dominanta tylko były ryby ze wszystkich gatunków, we wszystkich rocznikach. Tutaj mamy do czynienia z „tarlakami”
– dodał Krzysztof Cegiel.
Polski Związek Wędkarski okręgu Elbląg, w porozumieniu z Kapitanatem, odpowiedzialny jest za usuwanie śniętych ryb. - Ilość uprzątniętych ryb jest różna, w zależności. W tym roku nie było ich za wiele. Potrafiliśmy zbierać kilkaset kilogramów, do 1 tony śniętych ryb. W piątek, uprzątnęliśmy ok. 100 kilogramów. Jak na 14 km rzeki i duże jezioro Drużno to nie jest wiele – opowiada Krzysztof Cegiel. - Ryby uprzątnęliśmy dwiema łódkami z każdego brzegu od wyjścia z jeziora Drużno do mostu w Nowakowie.
W przyrodzie mamy sprzymierzeńców – bieliki, które w tym okresie gromadzą się na Zalewie Wiślanym, w pobliżu rzeki Elbląg. To ptaki drapieżne, które w części są padlinożercami. One naturalnie, co roku, gromadzą się na tych akwenach i część tych śniętych ryb stanowi ich pokarm, co nam po części pomaga
– zaznaczył Krzysztof Cegiel.
Jakie gatunki ryb ucierpiały najbardziej? - W 90 proc. były to leszcze. Były też pojedyncze sandacze, okonie – wymieniał Krzysztof Cegiel.