Trzy lata temu Rafał Zemke zgłosił się do Fundacji DKMS. Chciał zostać dawcą szpiku. Okazało się, że może pomóc Amerykance. Nie wahał się ani chwili i ocalił jej życie. Szpik musiał oddać jednak dwukrotnie. W Polsce zrobiło to tylko kilkaset osób. Elblążanin został za to odznaczony przez Ministerstwo Zdrowia odznaką Zasłużonego Dawcy Przeszczepu. Po latach niewiedzy Rafał Zemke dowiedział się komu pomógł. Jennifer napisała do niego list.
Trafienie na bliźniaka genetycznego nie jest proste. To szansa 1 na 6 milionów. Ty oddałeś szpik dwa razy, co w Polsce zrobiło jedynie kilkaset osób.
Tak, to prawda. Odkąd pamiętam w życiu zawsze spotykają mnie sytuacje nietypowe, inne niż wszystkich. Patrząc na życie moich znajomych, przyjaciół, bliskich mam wrażenie, że ja pochodzę z innej planety i jak coś ma się wydarzyć, to przytrafi się to właśnie mi. Zapisując się do fundacji DKMS nawet nie myślałem, że nadejdzie taki dzień, jak się okazało nadszedł szybciej niż myślałem. W zasadzie jestem za to wdzięczny, że mogłem podarować życie osobie, która czekała na to jak na cud z nieba. Świadomość, że pomogło się bezinteresownie sprawia, że jestem z siebie bardzo dumny.
Po dwóch latach kobieta, której pomogłeś mogła się z Tobą skontaktować. Zrobiła to?
To jest niesamowita historia… Kilka tygodni temu siedziałem w pracy i przyszedł do mnie mail od jakiejś Jennifer. Otworzyłem i zacząłem go czytać i w jednej chwili zamarłem… Okazało się, że napisała do mnie kobieta, której dałem szansę na drugie życie. Ma 47 lat, mieszka w USA z mężem i 3 dzieci. Wyszła z choroby, żyje i cieszy się z każdej sekundy swojego życia. Chyba nie muszę tłumaczyć ile emocji miałem w sobie czytając ten list, a czytałem go kilkanaście razy.
Możesz opowiedzieć o jej historii choroby? Jak to się wszystko zaczęło?
Jennifer dostała raka piersi w 2013 r., dzięki chemii, którą otrzymywała wygrała walkę z chorobą i zaczęła wracać do pełni sił. Jak się później okazało zaczął się koszmar. Wygrała z rakiem piersi, ale przez naświetlania dostała bardzo ostrej białaczki. Na jej „szczęście” ja już byłem zapisany w rejestrze DMKS i okazało się, że dopasowaliśmy się w 100% 12 na 12 markerów ale, że jej stan był bardzo ciężki poproszono mnie po kilku miesiącach o powtórne oddanie szpiku – zgodziłem się od razu, nie mogłem postąpić inaczej. Jennifer wracała do zdrowia przez 18 miesięcy. Obecne prawo jest takie, że dawca z biorcą nie mogą kontaktować się ze sobą. Jest jedyna możliwość kontaktu po roku tylko i wyłącznie bezosobowo i tylko przez klinikę. Ona to zrobiła, napisał do mnie list, który nigdy do mnie nie dotarł… Jak się teraz okazało, list zostawiła w klinice osobie, która nie wysłała go do mnie, nie wiadomo z jakiego powodu.
Po 2 latach od wyleczenia według prawa międzynarodowego istnieje już możliwość kontaktu bezpośredniego. Dostałem teraz kopię tego listu od Jennifer i jak go czytałem to miałem łzy w oczach i takie szczęście w sobie, jakiego nie da się opisać. Jeżeli obca osoba , która żyje dzięki Tobie i ma część mnie, pisze, że budzi się każdego dnia i dziękuje Bogu, że uratowałem jej życie, że oddałem matkę jej dzieciom, a żonę mężowi, to życzę każdemu, aby przeżył taką chwilę. List był bardzo wzruszający. Oczywiście ja też myślałem o niej. Może nawet myśleliśmy o sobie w tym samym momencie. W liście pisała mi, że każdego dnia rano i przed snem była myślami ze mną i jest mi wdzięczna, za to, że żyje. To jest niesamowite.
Czy do tej pory masz z nią kontakt?
Oczywiście. Wymieniliśmy się zdjęciami, opowiedzieliśmy historie swojego życia, jesteśmy w stałym kontakcie. Jennifer napisała mi, że jak się dowiedziała o tym, że jestem z Polski to była w ogromnym szoku, bo jej prababcia ze strony mamy miała polskie korzenie. To wszystko co się wydarzyło to nie jest przypadek. To jest przeznaczenie.
Jennifer była kiedyś w Polsce?
Nigdy. Może odwiedzi z rodziną mnie i mojego syna, którym jest zachwycona. A może ja jak będę się wybierał za ocean odwiedzę jej rodzinę. To za szybko, aby cokolwiek planować. Wszystko się dzieje tak szybko i tak niespodziewanie, aż boję się pomyśleć co wydarzy się jutro. Na tą chwilę ogromnie się cieszę, że wszystko u niej dobrze, że zaczęła normalnie żyć, że wyszła z choroby i cieszy się życiem.
Na koniec mam do wszystkich Państwa, którzy czytają ten wywiad apel. Zapiszcie się do fundacji DMKS. To nic nie kosztuje i nic nie boli. Pamiętajcie, że może pewnego dnia wy będziecie potrzebowali pomocy innych. Może tak się okazać, że tuż obok za ścianą jest osoba, która może Wam lub Waszemu dziecku uratować życie, ale nie będąc zapisana w fundacji, nawet nie będzie o tym wiedziała! Pomagajmy sobie bezinteresownie, bo dobro zawsze wraca.
Dziękuję za rozmowę.
Z Rafałem Zemke rozmawiała