Jacek Gudejko obchodzi w tym roku jubileusz 20-lecia pracy artystycznej. Od ilu lat tak naprawdę pracuje na scenie i jak wspomina swoją zawodową pracę opowiedział w rozmowie dla info.elblag.pl.
W piątek, 17 maja, po spektaklu „Mayday 2” zespół aktorski oraz dyrektor Teatru im. Aleksandra Sewruka Mirosław Siedler przygotowali dla Pana szereg atrakcji. Czy rzeczywiście tak huczne obchody Pana jubileuszu udało się utrzymać w tajemnicy?
To była olbrzymia niespodzianka. Nikt mi nic wcześniej nie mówił. Byłem potwornie zaskoczony i bardzo im dziękuję za wszystko, co przygotowali.
Niespodzianek nie brakowało. Która z nich była dla Pana szczególnie wzruszająca?
Myślę, że piosenka Leszka Ostaszkiewicza. To nie tylko świetna piosenka, ale i świetne wykonanie.
Obchodziliśmy 20-lecia Pana pracy artystycznej, ale na scenie występuje Pan dłużej.
Artystycznie pracuje 37 lat. Wcześniej prowadziłem swój własny teatr. Była to działalność gospodarcza, a w naszym kraju jest tak, że tych lat już się w nie wlicza do stażu i działalności artystycznej. Stąd różnica 17 lat.
Warto wspomnieć, że wówczas zajmował się Pan tematyką uzależnień.
Prowadziłem Agencję Artystyczną Interpretacje Teatr Faktu i Publicystyki. Głównie skupiłem się na uzależnieniach, czyli narkotyki, alkohol, przemoc w rodzinie. Przez prawie 15 lat jeździłem po Polsce ze swoimi autorskimi programami.
Jak Pan wspomina ten czas?
Bardzo mile. Po pierwsze wiązało się to z pieniędzmi. Niestety w teatrach zarabiamy mało, a przy działalności gospodarczej można było zarabiać na godne życie. Po drugie satysfakcja artystyczna. Byłem jednym z pierwszych, który poruszył tematykę narkomani. To był 1991 rok i wówczas szkoły nie chciały poruszać tego tematu, aby nie wywoływać wilka z lasu. Dodatkowo Państwo też milczało na ten temat. Jedyny Kotański i Monar nagłaśniali to, jak duży i poważny jest to problem. Ale uzależnienia to nie jedyne tematy, które poruszałem. Napisałem np. program o bójkach na meczach.
Chciał Pan widzów składać do refleksji, zachęcić do dyskusji. To czyni Pan również jako aktor w Teatrze im. Aleksandra Sewruka. Stworzył Pan w Elblągu 31 postaci. Czy są wśród nich role, które mają szczególne miejsce w Pana sercu?
Tak. Myślę, że pierwsza rola, którą tutaj dostałem. Zagrałem w „Świętoszku”, po 15 latach przerwy w pracy w profesjonalnym, zawodowym teatrze. To jest zupełnie inna praca. Wymaga innego skupienia, zaangażowania. „Świętoszek” przywrócił mnie do pracy w teatrze. Na pewno ważna jest dla mnie rola Profesora w „Szatanie z Siódmej Klasy”. Ta rola podobno była wprost stworzona dla mnie. „Czekając na Godota” i spotkanie z reżyserem Krzysztofem Rościszewskim było dla mnie ogromnym przeżyciem. Sądzę, że każda rola drzemie w sercu, bo w każdą człowiek się angażuje. Różnorodność ról powoduje, że trzeba się przestawiać i szukać w sobie za każdym razem innych rzeczy.
Skoro mówimy o przeszłości to zapytam także o przyszłość. Czy są rolę, które chciałby Pan zagrać?
Mam w tej chwili 65 lat. To w zasadzie wiek emerytalny, ale nie chce przechodzić na emeryturę. Chciałbym zostać na pełnym etacie w Teatrze i popracować jeszcze minimum 5 lat. Dobrze się czuję i wydaje mi się, że źle nie wyglądam, a widownia mnie lubi (śmiech). Każda rola będzie dla mnie wyzwaniem, ale jakby się zdarzyło obsadzenie mnie w jednej z główniejszych ról to byłbym bardzo zadowolony.