MON prognozowało, że w sześciotygodniowym szkoleniu wojskowym podczas wakacji weźmie udział 10 tys. studentów. Ostatecznie będzie ich tylko 3,5 tys.
40 proc. studentek i studentów jest zainteresowanych ochotniczą służbą krótkoterminową w polskich siłach zbrojnych. A jeszcze nie nagłaśniamy tego, że istnieje taka możliwość – tak pod koniec ubiegłego roku mówił były już wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk.
Podkreślał wówczas, że w roku akademickim 2017/2018 w kilkutygodniowym przeszkoleniu wojskowym zaplanowanym na wakacje weźmie udział 10 tys. studentów.
Taką formę służby Ministerstwo Obrony Narodowej formalnie przywróciło (zniesiona została w 2009 r.) 13 lipca 2017 r. – Antoni Macierewicz wydał wtedy decyzję w sprawie wdrożenia programu pilotażowego edukacji wojskowej studentów w ramach Legii Akademickiej. Dodatkowo resort podpisał specjalne umowy z niemal 60 uczelniami, na których miał odbywać się nabór. Na projekt zarezerwowano w budżecie ministerstwa 200 mln zł i spodziewano się, że trwające sześć tygodni szkolenie będzie się cieszyło wśród młodych Polaków ogromnym zainteresowaniem. Niestety, nie cieszyło się.
Brak chętnych
Z danych otrzymanych z MON wynika, że do części teoretycznej programu Legia Akademicka przystąpiło tego lata 5394 studentów, z czego z wynikiem pozytywnym ukończyło ją 3831. A wnioski o powołanie w trybie ochotniczym na część praktyczną złożyło 3487 chętnych.
Eksperci nie kryją zaskoczenia tak niską frekwencją. Szczególnie że cały „kurs na żołnierza” składa się tylko z 30 godzin teorii, a po zdaniu egzaminu poznaje się Siły Zbrojne od środka, łącznie z nauką strzelania. Do tego ochotnicy nie muszą martwić się o wyżywienie, umundurowanie i ekwipunek, bo wszystko zapewnia im wojsko. A na koniec jeszcze płaci – 3,8 tys. zł na rękę.
– To przyzwoite pieniądze. Jestem zaskoczony tak małym zainteresowaniem tym szkoleniem – komentuje gen. Stanisław Koziej, były szef BBN i były wice minister obrony narodowej. – Najwyraźniej dzisiaj młodzi ludzie wolą w wakacje wypoczywać niż poświęcić parę tygodni na przeżycie fajnej przygody i jeszcze zarobienie na niej – dodaje.
Zdaniem niektórych ekspertów studenci nie poszli w koszary po żołd i naukę, bo… nie wiedzieli, że taka możliwość w ogóle istnieje. Innych odstraszyły wymagania. I nie ma w tym nic dziwnego. – Kiedy byłem rektorem Akademii Obrony Narodowej, zaproponowałem studentom cywilnym możliwość odbycia przeszkolenia wojskowego w ramach czasu wolnego i wakacji. Zgłosiło się 1,5 tys. osób. Ale jak zapoznali się z wymaganiami, usłyszeli o konieczności zdania egzaminu i wymogu bardzo dobrej znajomości języka angielskiego, to pozostało tylko 250 – wspomina gen. prof. Bogusław Pacek, były doradca MON.
– Początkowe duże zainteresowanie wiąże się również z tym, że wielu młodych ludzi sądzi, że po takim przeszkoleniu z automatu trafią do służby zawodowej albo dostaną bardzo dobrą pracę w cywilu – uważa gen. Pacek.
Więcej na gazetaprawna.pl
Redakcja serwisu zulawy.com nie odpowiada za treść komentarzy i treści dostarczone przez firmy i osoby trzecie.
Jeśli chcesz z nami tworzyć serwis napisz do nas e-mail.
Regulamin komentowania artykułów w serwisie zulawy.com
W trosce o kulturę i wysoki poziom debaty w serwisie zulawy.com wprowadza się niniejszy Regulamin.
Copyright © 2014-2024 zulawy.com. Wszystkie prawa zastrzeżone.