Ten serial dorobił się już statusu kultowego i wystarczy powiedzieć "Dziń dybry", aby na wielu twarzach pojawił się uśmiech. Elblążanie niebawem będą mieli wyjątkową okazję obejrzeć sceniczną wersję "Allo, allo". Czeka nas spora dawka dosyć surrealistycznego humoru. Premiera spektaklu w Teatrze im. Aleksandra Sewruka odbędzie się 30 grudnia. Czego możemy się spodziewać po tym przedstawieniu? Pytamy o to jego reżysera Jana Tomaszewicza.
"Allo, allo" jako serial rozśmieszało do łez, rozumie, że sceniczna wersja też będzie naszpikowana humorem i ma rozbawić widzów. Jednak jak ich do tego skłonić, to chyba duże wyzwanie dla reżysera i aktorów?
W "Allo, allo" mamy bardzo specyficzny rodzaj humoru. Na pograniczu surrealizmu. Taki trochę mrożkowski. Zresztą trzeba pamiętać, że akcja dzieje się w okresie II wojny światowej. My, Polacy jesteśmy przyzwyczajeni do innego ukazywanie tego wydarzenia i oczywiście mamy w tym sporo racji. Mówimy o cierpieniu, goryczy i dramacie okresu wojny. Tutaj natomiast mamy Francję podczas wojny, na dodatek pokazaną przez Anglików z ich specyficznym poczuciem humoru. W tym spektaklu do pewnych rzeczy podchodzimy z przymrużeniem oka, wręcz nierealne wydają się relacje między okupantem a ludźmi żyjącymi pod okupacją. Jeśli chodzi o humor, musieliśmy połączyć trochę tę angielską flegmatyczność z polską ekspresją.
Myślę, że te relacje ludzkie, skomplikowane, ale też zabawne nie tyle odnoszą się do wojny, ile ogólnie do tego, co dzieje się między ludźmi.
Rzeczywiście pewien sposób myślenia, to jacy jesteśmy, jak siebie nawzajem postrzegamy, odnosi się i do czasów obecnych.
To, że spektakl wywodzi się z serialu i to kultowego serialu przeszkadza czy pomaga? Większość postaci w naszej świadomości jest już przecież obsadzonych.
Pewnie widzowie będą porównywali spektakl z serialem, porównywali, jak grają aktorzy elbląscy i jak grają aktorzy brytyjscy. To odniesienie jest nieuniknione. W każdej adaptacji czy to filmowej, czy książkowej, a nawet w ogóle w działalności artystycznej, zawsze są porównania do stylu, wrażliwości innego twórcy. Na to jesteśmy skazani i trzeba to z pokorą przyjmować.
Spektakl jednak różni się od serialu tym, że ważną rolę w nim będzie odgrywała muzyka.
Chcieliśmy to przedstawienie trochę wzbogacić dramaturgicznie i dlatego wprowadziliśmy muzykę. Słowa do piosenek napisała Iwona Kusiak. Muzykę do spektaklu stworzył wybitny jazzman, Adam Bałdych. Współpracowaliśmy ze sobą już wcześniej, a teraz poprosiłem go, aby stworzył muzykę do tego spektaklu. On przyjął tę propozycję. Jestem dumny i zaszczycony, że taka gwiazda europejskiego jazzu pisze muzykę do sztuki teatralnej. Zresztą przy tym spektaklu pracuje mój stały zespół. Współpracuję z Tanią Kwiatkowską, która jest dla mnie legendą i guru scenografii, oraz Tomkiem Tworkowskim, człowiekiem, który zna wszystkie tajniki ruchu scenicznego, plastyki aktorskiej. Razem podróżujemy po świecie, razem pracujemy nad różnymi spektaklami. Teraz jesteśmy w Elblągu.
Oprócz muzyki jest jeszcze coś, co może nas w tym spektaklu zaskoczyć?
Pojawiają się kostiumy zgodne z przesłaniem historii. To dla niektórych może być zaskakujące, bo mundur niemiecki raczej nie kojarzy się nam z rozrywką. Nie chcę naruszać naszego postrzegania tych wydarzeń, ale myślę, że możemy czasami spojrzeć na to inaczej.
To jest pana kolejny spektakl w elbląskim teatrze.
Tak. Siedem, osiem lat temu reżyserowałem tutaj "Czego nie widać" Michaela Frayn'a. Teraz wróciłem. Z częścią zespołu już pracowałem, więc się znamy, część jest nowych, fajnych ludzi. To fajny zespół. Bardzo miło się tutaj pracuje. Szczerze. W naprawdę fajnej atmosferze, którą tworzy cały zespół aktorzy, ale także pion techniczny i administracyjny. Życzę każdemu teatrowi, aby można było w takich warunkach pracować.
Teraz więc nie pozostaje nam nic innego jak zaprosić elblążan na spektakl.
Oczywiście. Zapraszam widzów na "Allo, allo". Premiera odbędzie się w przeddzień najpiękniejszego wieczoru roku - 30 grudnia, kolejny spektakl 31 grudnia. Wspólnie będziemy zamykali życiową kartę 2017 roku i czekali na niespodzianki zarówno miłe, jak i zaskakujące w 2018 roku.
"Allo, allo" Jeremego Lloyda i Davida Crofta w reżyserii Jana Tomaszewicza to ostatnia w tym roku premiera w elbląskim teatrze. Sceniczna wersja kultowego brytyjskiego serialu komediowego, który pokochali widzowie na całym świecie. Czasy okupowanej Francji. Café René, z pozoru normalna kawiarnia. Romanse. Intrygi. Kobiety. Niemieccy oficerowie kontra członkowie ruchu oporu. To wszystko gwarantuje potężną dawkę kąśliwego humoru. Wszystko w oprawie fenomenalnej muzyki kabaretowej. Czego potrzebujesz, żeby wytrzymać ze śmiechu? To proste. Odrobiny dystansu.
Realizatorzy spektaklu: Tatiana Kwiatkowska (scenografia i kostiumy), Adam Bałdych (muzyka), Tomasz Tworkowski (choreografia), Iwona Kusiak (teksty piosenek), Monika Sidor (realizacja świateł), Marcin Tomasik (asystent reżysera), Karina Bałdych (przygotowanie wokalne aktorów)
Obsada: Dariusz Siastacz (Rene Artois), Irena Adamiak (Edith), Magdalena Bocianowska (Yvette), Aleksandra Wojtysiak (Michelle), Marta Masłowska (Mimi), Krzysztof Bartoszewicz (Pułkownik von Strohm), Beata Przewłocka (Helga Gerhart), Mikołaj Ostrowski (Kapitan Alberto Bertorelli), Alan Bochnak (Herr Flick), Marcin Tomasik (Oficer Crabtree), Jerzy Przewłocki (Leclerc), Piotr Szejn (Porucznik Gruber), Mariusz Michalski (Generał von Schmelling).
Natasza Jatczyńska
Redakcja serwisu zulawy.com nie odpowiada za treść komentarzy i treści dostarczone przez firmy i osoby trzecie.
Jeśli chcesz z nami tworzyć serwis napisz do nas e-mail.
Regulamin komentowania artykułów w serwisie zulawy.com
W trosce o kulturę i wysoki poziom debaty w serwisie zulawy.com wprowadza się niniejszy Regulamin.
Copyright © 2014-2024 zulawy.com. Wszystkie prawa zastrzeżone.